Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, przez ponad pięć godzin zamknięty był dworzec na Widzewie, po tym jak policja dostała sygnał, że znaleziono tam niewybuch.
Funkcjonariusze policji w poniedziałek około godziny 23.30 otrzymali informację, że na dworcu Łódź Widzew znajduje się podejrzany przedmiot, który wygląda jak pocisk. Odkryto go w trakcie prac budowlanych w okolicy dworca. - Wysłaliśmy na miejsce funkcjonariuszy rozpoznania minersko-pirotechnicznego, żeby zweryfikowali tę informację. Potwierdzili oni, że to niewybuch pochodzący najprawdopodobniej z czasów drugiej wojny światowej. Wyznaczyli rejon ewakuacji w promieniu 500 metrów od znaleziska. Oznaczało to, że należy ewakuować budynek dworca - mówi „Gazecie Wyborczej” Joanna Kącka rzecznik łódzkiej policji.
Z budynku ewakuowano personel. Na miejsce skierowano saperów z jednostki wojskowej w Tomaszowie Mazowieckim. - Otrzymaliśmy informację zwrotną, że saperzy przyjadą do Łodzi dopiero o godzinie ósmej rano, a do tego czasu mamy sami zabezpieczać teren – informuje „Gazetę Wyborczą” Kącka.
Wyłączono tory oraz okolice ulicy Służbowej. Około godziny trzeciej do policjantów dołączył przedstawiciel wydziału kryzysowego urzędu miasta. Saperzy przyjechali wcześniej. - Pojawili się około godziny piątej. Zabezpieczenie niewybuchu zajęło im około kwadransa i poranne pociągi mogły kursować zgodnie z planem - mówi „Gazecie Wyborczej” rzecznik łódzkiej policji.