Mój kolega, z wykształcenia plastyk zawsze miał zapędy modelarskie. Kiedyś
wymyślił, że mamy zrobić wspólnie Byka. Jednak przysłowie mówi: „Mówiły
jaskółki, że niedobre są spółki”, więc postanowiłem zabrać się za ET22 sam.
Model powstał… I zaczęły powstawać kolejne wagony, torowisko również się
rozrastało. Skala jak na nasz kraj nietypowa, bo 1:32. Powstawały kolejne
wagony, aż pojawiła się potrzeba lokomotywy manewrowej i jednocześnie chęć
zbudowania kolejnego modelu, ale nie wagonu. Wybór padł na SM48 w malowaniu
Lotosu. Zatem zgromadziłem potrzebne materiały i rozpocząłem budowę. Zaczęło się
od płyty podłogowej. Kawał blachy i kilka kształtowników.
Zlutowane razem dały właściwy kształt i proporcje.
Doszły czołownice i inne części. Lutowanie tego jest bardzo przyjemne.
Oczywiście, jak to w życiu bywa, rysunki nie zawierały wszystkich szczegółów
i wymiarów. Dobrze, że w Łodzi jest chociaż Tamara na chodzie, i to nie jedna.
Musiałem upolować sympatycznych mechaników i poprosić o możliwość obmierzenia
tego i owego. Na szczęście byli jacyś ludzcy i nawet pomogli przy pomiarach.
Kolejnym etapem było stworzenie zbiornika paliwa, który powstawał w
„miedzyczasie” (miedzy obowiązkami zawodowymi i domowymi).
Skoro jest zbiornik, to należy go dopasować na ramie. Więc trzeba zrobić
mocowania zbiornika. Nie było to zbyt skomplikowane. I udało się.
Mocowanka są, a i zbiornik nieźle pasuje.
Wszystkie elementy łączone są ze sobą poprzez lutowanie lutem miękkim
stosowanym do lutowania elementów elektronicznych. Lut jest dostępny w sklepach
elektronicznych w postaci drutu nawiniętego na rolkę. Do lutowania używam
lutownicy pistoletowej o mocy 100W. Lutowanie odbywa się metodą popularnie zwaną
„na kwas”.
Przed przymiarką zbiornika został zamontowany układ pneumatyczny ze zbiornikami,
zaworem rozrządczym, przewodami i kurkami na czołownicach.
Jak widać, oprócz kurków, przybyły również stopnie wejściowe oraz imitacja
podparcia sprzęgu. Z nimi też było trochę dłubaniny. Ale się udało.
Którego popołudnia nie miałem zacięcia do jakiś prac bardzo skomplikowanych,
więc zabrałem się za biżuterię, jak to niektórzy nazywają. Dwa pierścionki, dwa
kawałki blaszki, puste przestrzenie wypełnione klejem i już mam oprawy świateł.
Sama płyta podłogowa wyglądała dość łyso. Czas zabrać się za kabinę. Kształty
ścian czołowych i boczny wytrasowałem na blasze. Następnie wyciąłem otwory
okienne. Zlutowanie tego, to już sama przyjemność. I wszystko przykrył dach,
który się okazał źle ukształtowany i uległ przeróbce już na lokomotywie. Kabina
jest osobnym elementem niezależnym od pozostałej struktury modelu. Jest ona
przykręcana do ostoi.
Podobnie zostało skonstruowane pudło lokomotywy. Powstał niezależny szkielet
przykręcony do ostoi. Szkielet ten jest także niezależny od kabiny, co daje
możliwość awaryjnego rozmontowania lokomotywy w przypadku jakieś awarii.
Jednakże nie przewiduję takiej konieczności ze względu na możliwość wymiany
podzespołów elektrycznych poprzez klapy dachowe.
W ramach „cieniutkich” i mało precyzyjnych robót stworzyłem ramki żaluzji
bocznych. Jest to prosta konstrukcja z profili.
Szkielet jest, ostoja jest, kabina również, więc pozostało założenie poszycia
bocznego. Są to kawałki blachy odpowiednio docięte. Podobnie ściany czołowe,
jednakże te wymagają już doginania. Ale też to nie stanowi problemu.
Kolejnym krokiem jest montaż elektryki. Tu też jest trochę dłubaniny. Trzeba
zaprojektować sterowanie oświetleniem i silnikami i wykonać odpowiednie obwody.
Zajmuje to trochę czasu, ale daje niemałą satysfakcję. Model będzie sterowany
cyfrowo, a płytka sterująca umożliwia odpowiednie przewodnictwo prądu dając
następujące sygnały:
- jazda manewrowa,
- jazda liniowa,
- postój (czerwone na obu końcach lokomotywy)
Ponadto dekoder steruje silnikami i włączaniem wentylatora chłodnicy chłodzącego
w tym wypadku sam dekoder.
Kolejną cieniutką robótką było wylutowanie tłumika spalin. W wersji
pierwotnej niestety nie był udaną konstrukcją, ale wersja ostateczna okazała się
całkiem sympatyczną. Tu jest już widok na lokomotywę z dachem i z osłoną
tłumika.
No i dach. Znów balcharka. Kawałki blachy o grubości 0.3 mm odpowiednio
dogięte i docięte. Zdjęcie przedstawia pierwotną błędną wersję tłumika i z
przerobionym już dachem kabiny. Teraz dopiero ma właściwe proporcje.
Dodatkowo przybyły poręcze dachowe, żaluzje boczne i dachowe i klapy.
Wszystko zaczyna wyglądać dobrze.
Mosiądz jest paskudnym metalem do lakierowania. Poza tym lutowanie wprowadza
wiele zabrudzeń na powierzchni lutowanych elementów. Zatem powinno się w jakiś
sposób oczyścić powierzchnie przeznaczone do lakierowania. Najprostszym sposobem
jest piaskowanie. Cały model po lutowaniu został wypiaskowany. Jak widać
konstrukcja „spawana” jest już kompletna. Reszta detali, to elementy „dokładane”
do modelu.
Do całego pojazdu zostały dołożone oprawy świateł czołowych wykonane
wcześniej.
Także zostały wykonane poręcze czołowe i boczne.
W zasadzie przy pudle nie ma co robić, więc trzeba się zabrać za napęd i
wózki. Zaczynam od profili zlutowanych ze sobą we właściwy sposób. Widać także
nz zdjęciu elementy napędu i zawieszenia, które później stanowić będą całość w
wózkach.
Pojawiły się także po drodze elementy fototrawione, a mianowicie:
- drzwi z żaluzjami,
- ramki reflektorów,
- pokrywa tłumika.
Wszystkie elementy trawione zostały obrobione i zamontowane na pudle. Drzwi
zostały przyklejone do pudła przy pomocy kleju przemysłowego dwuskładnikowego
przeznaczonego do klejenia metali kolorowych.
Podczas działań „blacharskich” powstawały koła do lokomotywy. No i dotarły do
mnie i zostały złożone w zestawy kołowe.
Zaczęły się wakacje i sezon urlopowy, więc można było spokojnie zabrać model
na działkę i tam go polakierować na właściwe kolory. Model jest malowany
lakierami samochodowymi w sprayu o odpowiednich numerach kolorów. Podkład jest
również samochodowy, ale z możliwością ładzenia na aluminium, a to daje pewność
właściwej przyczepności także na mosiądzu.
Pudło polakierowane, czas dalej na wózki. Tama polutowana i wykroje maźnicze
również są już zamontowane. Cała konstrukcja w zasadzie polutowana.
No i półprodukt końcowy, który wygląda tak:
Widać już poskładane wózki, działające, razem z napędem i zawieszeniem. Każda
z osi wyposażona jest we własny silnik. Zestawy kołowe są łożyskowane na
łożyskach kulkowy, co daje znaczne zmniejszenie oporów ruchu.
Moje modele budowane są przy pomocy prostych narzędzi typu pilniki, nożyce do
blachy, wiertła. Jeśli potrzebuję wytoczyć lub wyfrezować jakiś element, to
proszę o to mojego kumpla, ale staram się unikać technologii, która jest
nieosiągalna w domu. Z narzędzi elektrycznych wykorzystuję szlifierkę
wysokoobrotową typu Dremel lub Proxon i wkrętarkę akumulatorową do wiercenia.
Brakuje jeszcze trochę detali, ale w miarę postępu prac będę się starać
uzupełniać niniejszy artykuł.
Bardzo dziękuję za pomoc Nemo, który wykonał dla mnie koła kompletne i maźnice
oraz EFC-Loko za wykonanie elementów fototrawionych.
|