Nawigacja
Ostatnie Obrazy
Najnowsze video
TEM2-294 w akcji
ST44-1113+SM42-693...
ST44-172, Nurzec
ST44-1109 Sycze
Targi Hobby Pozna...
M62M-014
Euronaft
SU46-041
ST44-2046
ST44-2026+ST44-2050
Ostatnie artykuły
Salon Hobby 2015 czy...
Rogowskie Impresje
Pobiedziska i Trybun...
Żnin 2015
Kolejna solówka
Aktualnie online
Gości online: 13

Użytkowników online: 0

Łącznie użytkowników: 26
Najnowszy użytkownik: kareks
Ostatnie komentarze
Teenage agv.gpus.lkm...
Impetigo: xyy.gxwb.l...
[url=http://hydroxyc...
[url=http://augmenti...
Confident tqs.huwh.l...
[url=http://buycloni...
Osler ksv.zpen.lkmk....
However, onb.ieol.lk...
Has vyw.mjbk.lkmk.eu...
[url=http://viagra96...
Kalendarz
Po Wt Śr Cz Pi So Ni
    1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31    
Nawigacja
Artykuły » Wystawy » Leipzig Modell & Hobby Spielfest
Leipzig Modell & Hobby Spielfest
Nim pierwsze słońca blaski rozświetliły ulice naszego grodu, sierżant Chorąży zjawił się u bram mego ceglanego siedziska. Szybko, więc powziąłem pakunki, pożegnałem się z rodziną jakby ostatni raz i już biegłem po schodach kamiennych, którymi to, żulernia miejscowa najczęściej się staczała. Po kilku minutach marszu przez aleję drzewami obrośniętą i tak ciemną, że aż strach się bać, dotarliśmy do wehikułu naszego wcześniej wypożyczonego, za nielekką dukatów sakiewkę. Tu czekali na nas już ziomkowie, nasz woźnica Radek o fryzurze bujnej i Paweł "Włodar", który uraczon był już ilością sporą trunku złocistego, wraz z nimi w pojeździe leżało zapakowane w kartonowe pudła dzieło nasze, co makietą zwać się przyjęło. Wszyscy w czwórkę sprawnie zapakowaliśmy się do wehikułu, co dzięki wybuchom piekielnym się porusza i po minutach kilku stanęliśmy u granic Smulska, gdzie czekali na nas Prezes (wtedy jeszcze te honory czynił) Rysiek, i Andrzej, co w metalu żrącymi płynami wzory wszelkie rzeźbi.
Po krótkiej zdań wymianie wszyscy siedzieliśmy już w pojazdach i pędziliśmy w noc nieprzeniknioną, w stronę kraju obcego, gdzie innym ludzie językiem mówią.
Jechaliśmy tak mijając wsie, miasta, pola i fabryki, które żywią nas, na co dzień i zajęcie dają.
Ale zostawmy może na chwilę opisy naszego pięknego kraju i powróćmy, choć wyobraźnią jak do wszystkiego tego doszło.
Otóż było to około jesieni roku zeszłego, kiedyśmy to przebywali w grodzie, gdzie pomnik groźnego boga morskich głębin stoi, a mianowicie w Gdańsku. Czyniąc tam zamęt wielki dziełem naszym, zaproszeni zostaliśmy na wystawę, jaka odbyć się miała w mieście Lipsk, w kraju sąsiedzkim położonym.
Mimo, iż czasu na przygotowania wszelkie ogrom mieliśmy i właściwie to wszystko nam załatwić się udało, a dukatów złotych sporo nas to kosztowało to i tak diabla ręka ominąć nas nie mogła. Najpierw, bowiem dotarła do nas wiadomość, że oto wehikuł zamówiony nie będzie nam dany i udać się musieliśmy do kupca skąpego, co takowy posiadał. Później zaczęła kruszyć się nasza kompanija wesoła. Okazało się, że nie pojedzie z nami Paweł Radecki, "Nemo", co gromkim słowem na forum włada oraz Zbych Wrochna, co drukarskim fachem się para i czeladnik Grześ maszyny potężne jak "stonki" czy "gagariny" naprawiający.
Nie dość kłopotów, to jeszcze pudła za duże wredni rzemieślnicy wykonali i ciąć je musieliśmy, a dużo to czasu zajęło i pracy naszej.
Mimo wszystko wreszcie nam się udało i oto właśnie jechaliśmy z dziełem naszym, co by je pokazać w świecie szerokim.
I w tym miejscu musimy ukorzyć się przed Jedynym i obiecać, że teraz będziemy modlić się żarliwie i datki spore dawać na Opatrzności Bożej świątynie i radiostację wielebnego Rydzyka, aby nas więcej kłopoty takie nie spotkały i diabeł nam szkód nie wyrządzał.
Ale wróćmy może do czasu obecnego, bo oto właśnie dojechaliśmy do granic państwa naszego wcześniej jeszcze zabierając mości pana Pyssę Ryszarda, co język obcego narodu zna i na wystawę lipską miał nas wprowadzić.
Dobry celnik zwolnił nas z myta i już po chwili znaleźliśmy się w kraju, co to do niedawna był naszym wrogiem, a od wiosny roku obecnego bratem prawie rodzonym się stał.
Ale opuśćmy może te dawne waśnie, bo oto ranek powitał nas na ziemi niemieckiej, więc zatrzymać się postanowiliśmy przy szlaku żelaznym, co by popatrzeć i uwiecznić na błonach światłoczułych i plastrach krzemowych, pociągi z Reichu rodem.

Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć
Niemiecka lokomotywa z polskimi wagonami
Foto: Piotr Chorąży
Pędzi czerwony pociąg
Foto: Piotr Chorąży
Wśród traw
Foto: Jakub Rakus
Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć
Brudna i wymazana jak u nas - stacja Zschortau
Foto: Piotr Chorąży
Zamurowana nastawnia
Foto: Piotr Chorąży
Piękny długi ICek
Foto: Piotr Chorąży
  Kliknij by powiekszyć  
  BR189 z towarowym składem - Zschortau
Foto: Piotr Chorąży
 

Poranek trochę chłodny, ale i na to sposób się znalazł, bo Włodar nalewkę wyśmienitą na wiśniach, co w prawdziwym polskim słońcu dojrzewały, odkorkował, ale niestety podzielić się nie chciał i już po chwili ciepło w błogi sen go wprawiło. Rysiek z Andrzejem i mości Pyssą niestety gdzieś się nam zgubili pędząc wehikułem po traktach niemieckich gładkich niezwykle.
My tymczasem chłonęliśmy widok czerwonej niczym dojrzałe jabłoni owoce, prawdziwej niemieckiej lokomotywy, lecz z wagonami prosto z naszej ukochanej ojczyzny, a kamień wiozącymi.
Dalsza podróż przebiegła dość szybko, tak, że godzinę po słońca górowaniu dotarliśmy do budowli ogromnej ze szkła i metalu zbudowanej, co domem miała się stać dla nas na trzy najbliższe dni. Ochoczo, ze śpiewem na ustach i w sercach zabraliśmy się do pracy przy rozpakowywaniu makiety i składaniu jej, gdy tymczasem mości Pyssa przyniósł nam glejty, co to mówiły, że wystawcami jesteśmy bez opłat wszelkich do hali wchodzić możemy a także, co się później okazało, tramwajami lipskimi za darmo jeździć możemy. Gdy już pracę ukończyliśmy i oto cudo nasze lśniło, wreszcie mogliśmy obaczyć, co też inni do pokazania mieli. Wśród niemieckich kaszan, co miano gniotów i chał nieprzeciętnych mogły tylko przyjąć, tylko jedna z nich a także dzieło ludzi z wyspy deszczami słynącej, a z Anglii mianowicie, na pochwałę ogromną zasługują. Wrażenie na nas wielkie zrobiła ilość stoisk nie tylko firm przeróżnych, ale i klubów niemieckich, gdzie sakwy ciężkie monet wszelkich spożytkowane były na budowę, acz efekty i tak marne były.

Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć
Jedna z najładniejszych makiet - wyrąb lasu sekwojowego
Foto: Jakub Rakus
Tak zdobywano dziki zachód
Foto: Jakub Rakus
Makieta w sakli TT - nasi targowi sąsiedzi
Foto: Jakub Rakus
Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć
Nie ma to jak wesołe miasteczko - makieta Roco
Foto: Jakub Rakus
Sprośne scenki na dioramie Viessmana
Foto: Jakub Rakus
Fragment jednej z największych ale i ładniejszych makiet
Foto: Jakub Rakus
Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć
Wąskotorowe talboty podczas "prawdziwego" załadunku
Foto: Jakub Rakus
Na niemieckiej wsi
Foto: Jakub Rakus
Ogrodowa kolej LGB
Foto: Jakub Rakus
Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć
Prosto z fabryki
Foto: Jakub Rakus
Model czy już prawdziwa kolej?
Foto: Jakub Raku
A jak on dał się tam wprowadzić?
Foto: Andrzej Cieślicki

Ale oto ciemno się już zrobiło i opuściliśmy halę, aby udać się na spoczynek do gospody o nazwie "B&B Hotel", a zafundowanej nam przez hojnych włodarzy wystawy i grodu Lipsk.
Dnia następnego zanim jeszcze słońce wstało i mgły nocne nie opadły, my już wchłonęliśmy strawę poranną przygotowaną przez gospodarzy noclegowni naszej i po kilkunastu minutach byliśmy w hali.
Wszystko było już przygotowane, tłumy gości stały już przed wejściem do hal, lecz oto strach blady padł na twarze nasze. Oto, bowiem okazało się, że w kraju obcym diabeł też jest i o nas nie zapomniał. Niemoc rzucił na lokomotywy nasze i te jeździć nie chciały. Dzięki bogom wszelkich religii, bo zjawił się Włodar, co przewody, kable i moc w nich płynąca ogromną okiełznać potrafi, zjawił się i uratował nas od zagłady niechybnej. Rozebrał pilot - urządzenie rodem z czeluści piekielnych dzięki magicznej mocy naprawił wszystko i oto nowe życie tchnęło we wnętrza modeli naszych. Wtedy też tłum dziki wdarł się pomiędzy stoiska i szum wielki uczynił szwargotem swym niezrozumiałym, choć Rysiek, co obeznany był nieco w mowie obcej twierdził, że chwalą nas, ale też niektórzy dziwią się, że u nas makietę budować można, a jeszcze inni nawet krytykować ją próbowali, bo za mało się na niej ruszało i mało kolorowa była. Niech spadnie na nich za to jakaś kara piekielna, nie dość, że pradziadowie nasi walczyć musieli z nimi o wolność, to jeszcze zwady szukają niepotrzebnej.
Dzień mijał, tłum się tłukł pokrzykując niezrozumiale, a my coraz bardziej zmęczeni będąc udaliśmy się w osobach trzech, mianowicie ja, Kudłaty i Piotrek na stacje pobliską - Neue Messe.

Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć
Samotny czerwony lok
Foto: Piotr Chorąży
Neue Messe - podmiejska jednostka spalinowa
Foto: Jakub Rakus
Biała strzała - pociąg EuroCity
Foto: Jakub Rakus

Co tam też widzieliśmy można by opisywać przez godzin wiele następnych, ale nie na to tu jest miejsce i czas, choć wspomnieć muszę, że pociągi przeróżne tam były, i towarowe, i osobowe podmiejskie i ICki pędzące niczym strzały, a wszystko z czerwonymi lokami o wyglądzie podobnym mimo typów innych.
Dnia drugiego targów lipskich nawiedzeni zostaliśmy przez rodaków licznych grupę, co "pyssobusem" przybyli, aby to wydarzenie niezwykłe na własne oczy obaczyć. Ileż to nie było zachwytów i pochwał, choć osobom kilku (spod chorągwi imć pana, którego nazwiska z grzeczności wymienić nie śmiem, co wszechwładcą modelarzy kolejowych przez niektórych zwany jest) makieta nasza, jak od wieków zresztą, podobać się ze względów ideologicznych nie mogła.

Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć
Nasze cudo w prawie całej okazałości
Foto: Piotr Chorąży
Piotrek obsługujacy makietę
Foto: Jakub Rakus
Włodar - nasz pierwszy elektryk
Foto: Jakub Rakus
Kliknij by powiekszyć   Kliknij by powiekszyć
Andrzej Cieślicki oraz autor tego tekstu
Foto: Piotr Chorąży
  Podczas odwiedzin rodaków
- na drugim planie nasz kochany Martel
Foto: Piotr Chorąży

Ale dość tych animozji, rodacy nasi szumu i zamętu wielkiego narobili, a i ludność tubylcza jakoś tłumniej przybyła, więc jeździć trzeba było więcej i mówić też. Gdy słońce już zaszło za horyzontu linię na odpoczynek zasłużony się udaliśmy i wszystko byłoby dobrze gdyby nie Rysio, któremu to nie wiadomo, co się nie spodobało się i już pod wieczór był zły jakiś i pokrzykiwał na resztę kompaniji.
Jednak to, co stało się rano przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Nie wiedzieć czemu, Rysiek wybuchł nagle, grzmoty na Piotrka piekielne rzucając, a i mi się też trochę oberwało, wyzywał nas od pijaków i nieodpowiedzialnych do bycia na tej wystawie. Choć Piotrek bronić się próbował, to i tak Rysiek podjął już decyzję. Wsiadł w swój wehikuł i odjechał z powrotem do kraju naszego zostawiając nas samych razem z makietą. Płaczu jednak nie było tylko pod nosem pomstowanie.
Co by się nie działo nasza kompanija wesoła parła dalej na przód. Po spakowaniu naszych podręcznych bagaży opuściliśmy gospodę zjadając wcześniej pożegnalne śniadanie w postaci kanapek z chleba, który to u alchemików w diabelskich procesach a nie u piekarza się upiekł.
W zwartej grupie wszyscy stawili się na targach. Gawiedź jak dnia poprzedniego tłumnie przybyła i szemrała coś niezrozumiale, tym gorzej, że Rysiek opuścił nas, a co nieco w obcym języku powiedzieć potrafił. Tymczasem ja, Kudłaty oraz Włodar udaliśmy się na dworzec główny w grodzie Lipsk dojeżdżając tam z pomocą piekielnej maszyny zwanej tramwajem. Budowlę z żelaza i szkła inżynierowie zza granicy przeogromną postawili jakby samemu Bogu dorównać chcieli. A i pociągów ile przeróżnych spotkać tu mogliśmy. Co chwilę jakiś inny przyjeżdżał albo odjeżdżał. Szum wielki, ludzi pełno, nawet makiety trzy odpustowe postawili, co się wszystko ruszało za wrzuceniem monety złotej, brakowało tylko jeszcze kataryniarza i karła piłeczkami żonglującego. W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze do gospody gdzie Kudłaty z Włodarem napoili się solidnym kuflem trunku złocistego i w pełni szczęśliwi powróciliśmy do targowej hali.

Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć
Tatry w trakcji podwójnej z wagonem doczepnym
Foto: Jakub Rakus
Lipskie tramwaje
Foto: Jakub Rakus
Hala dworca głównego
Foto: Jakub Rakus
Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć
Spalinowa jednostka - u nas by się nigdy nie opłacało
Foto: Jakub Rakus
BR52 jako pomnik w hali dworca
Foto: Jakub Rakus
Latający Hamburczyk
Foto: Jakub Rakus
Kliknij by powiekszyć   Kliknij by powiekszyć
Wewnątrz hali dworca
Foto: Jakub Rakus
  Zabita dechami stara nastawnia - Leipzig Hbf
Foto: Jakub Rakus

Ludzi było coraz mniej, zaczęliśmy powoli przygotowywać się do powrotu. W chwili pewnej, gdy na stoisku sam zostałem dwóch dostojnych gości przyszło i w obcej mowie prawić rozpoczęli. Nic z tego nie zrozumiałem, głową tylko kiwnąłem, ale dyplom zdobiony kunsztownie wręczyli do rak mych a mówiący o tym jak to nam wdzięczni są za przybycie i cuda naszego wystawienie. Gdy już ściemniać się zaczęło i ostania godzina się zbliżała wszyscy do pracy rękawy zakasaliśmy i pakować zaczęliśmy na powrót makietą naszą. Tak upłynęło nam z godziny półtora i wreszcie siedzieliśmy już w pojeździe razem z cudem w kartonach i pędziliśmy do ojczyzny ukochanej, aby powiedzieć wszem i wobec że oto my, najdzielniejsi z dzielnych pojechaliśmy do nieznanego nam kraju i cudzoziemców tam zadziwiliśmy, za co niezły woreczek monet brzęczących się trafił.
Do grodu rodzimego powróciliśmy, gdy świtać się zaczęło po kolei każdy do domu został odwieziony. Za wypakowanie makiety zabraliśmy się w godzin kilka później, lecz mnie tam już nie było, bom spał po podróży ciężkiej i członki me wstać nie bardzo chciały.

I ja tam byłem, lecz ani miodu ani wina nie piłem, bo toć ci miód tylko sztuczny, a na wino to za młody jeszczem jest, a i od alkoholu to stronię.

Relację powyższą napisał pod natchnieniem wielkim Jakub Rakus

Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć

Wielkie pakowanie
Foto: Piotr Chorąży

Dwie piękności - stonka i suka
Foto: Piotr Chorąży

SM-y 31 oraz 42 na Paprokach
Foto: Andrzej Cieślicki

Kliknij by powiekszyć Kliknij by powiekszyć

Gdzie tak pędzi?
Foto: Andrzej Cieślicki

Suka z ryflakiem
Foto: Andrzej Cieślicki

Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się , żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Losowa Fotka
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Tomek
30-09-2022 11:23
Test Shoutbox'a
Copyright © 2022, Created by Acid Rain