Stała na stacji lokomotywa, tak długo, nie sama, lecz z wagonem, z początku błyszcząco pomalowana, rdzą się okrywała, wszyscy do niej przywykli, widzieć przestali, pewnego dnia przyszli zbójcy i ją zabrali.
Szczęście, że są tacy, co widzieli i do gazet dzwonili, uparty dziennikarz pytania kłopotliwe postawi, gdzie Ci, co pilnować ją mieli i ile są warci.
Silna ekipa na tor ją wstawiła, zaczepiła lokomotywę i w siną dal ja uprowadziła.
Naczelny "samozwańczy archeolog kolejowy kraju" grzmiał na łamach, że po jego trupie, ile i kto dostał w łapę, że tak nagle ucichł.
Ale jak wyjaśnić cokolwiek, skoro nawet zainteresowani, czyli nasza jaśnie wielmożna PKP, tak do końca nie była pewna czy parowóz był jej czy nie, wagon zabrał właściciel prawowity.
Parowóz na bocznicy zaś spoczął wielkiego miłośnika kolei pana L strzeżony pilniej niż złoto w forcie Knox, przyjdzie mu mimo buńczucznych zapowiedzi zgnić, a może to i lepiej, bo już nie szpeci stacji i nie stanowi kloaki dla miejscowych żuli, i wstydu władzom nie przynosi, bezwładnym jak zawsze od lat.
Paweł Radecki.
Tak wyglądał po ustawieniu na stacji
Dokąd odjedzie?
Początek końca
Końcowy wygląd wagonu
Praca przy ustawianiu
Znów na torach
Zdjęcia: Arkadiusz Rejter
Aktualny stan zabytku prezentuja poniższe fotki:
Tkh49
Foto: Paweł Radecki
Obecni użytkownicy
Foto: Paweł Radecki
W morzu traw. Bocznica na terenie Wifamy,
29.09.2007
Foto: Szymon Radecki