W upalną niedzielę czerwca przy starych magazynach "Uniontexu" zebrały się tłumy łodzian chcących posłuchać historii kolei zakładowych, zobaczyć na własne oczy to, co na co dzień jest niedostępne, wreszcie przejechać się starymi wagonami ciągniętymi przez leciwą ale krzepką SM30-910.
Specjalnie na tę okazję w przeddzień imprezy ściągnięto z Karsznic wagony ze zlikwidowanej "kolei karsznickiej", doprowadziła je SM42-2466, też należąca do "Uniontexu".
Odrobinę manewrów na terenie zakładu i czekamy na niedzielę, na początku skład sformowano z dwóch wagonów, okazało się, że frekwencja przekroczyła najśmielsze oczekiwania organizatorów.
Trzeba było pojechać po ukryty na bocznicy wagon, tu musimy się pochwalić, że jak przystało na rasowych miłośników kolei wprosiliśmy się na teren zakładów i z doczepionym wagonem wróciliśmy (ja i Piotrek Barcz) stojąc na podeście lokomotywy, zrobił nam zdjęcie w tej epokowej chwili Radek, niestety zdjęcie nie wyszło i pozostaje nam tylko jego świadectwo.
Tłumy, ścisk każdy chce jechać, my rezygnujemy, Piotrek Chorąży wysyła swoją żonę z dziećmi, sam zostaje z nami, obserwujemy "załadunek", jest zapotrzebowanie na takie imprezy, szkoda tylko, że najczęściej są to okazjonalne zrywy, za którymi nie idą decyzje mające na celu wyrwanie naszego miasta z marazmu, w jakim się pogrąża.
Rozkład się "łamie" pociąg odjeżdża, pokonuje metr za metrem, przejeżdża przez ulicę wzbudzając zdziwienie okolicznych degustatorów chmielowego napoju.
Koniec trasy przed zabytkowa elektrownią zakładową.
Dzień się kończy, impreza się udała na szczęście nikt nie potrzebował pomocy karetki, która pełniła dyżur, i za to chwała organizatorom, niestety całkowicie czerwona kartka za brak punktów gastronomicznych serwujących choćby napoje, tak przydatne w tą upalną niedzielę oraz nie do końca rozwiązaną sprawę sanitariatów.
Jeszcze jedna atrakcja, nasi koledzy z PSMK przyjechali z dwuosobową drezyną z silnikiem spalinowym i rowerem szynowym, kolejka do obu pojazdów ustawiła się olbrzymia, co świadczy o zapotrzebowaniu na takie atrakcje w naszym mieście.
Niestety zaszła konieczność skrócenia trasy, ponieważ jak dowiedziałem się nazajutrz z prasy miejscowy establishment urządził sobie zawody w rzucaniu z wiaduktu płyt chodnikowych. Nie wiem, w tym przypadku opieram się jedynie na przekazie.
Następnego dnia pora na powrót i znów nasz dzielny tropiciel tajemnic sierżant Chorąży był na miejscu i z wiaduktu na ulicy Przybyszewskiego zrobił zdjęcie składu wyjeżdżającego z toru od strony "Wifamy" na tory w stronę Dąbrowy Przemysłowej.