W ostatni weekend stycznia odbyły się w stolicy podziemnej pomarańczy, jednym
z naszych klubowych ulubionych miast, Poznaniem zwanym, ekumeniczne warsztaty
modelarskie.
Ekumeniczne bo zjechali ze stron odległych bardzo i trochę mniej przedstawiciele
różnych wyznań modelarskich, a byli Mistrz i Małgorzata „Lewińiści” Tomek
„Meser” Szmid z grodu nad Odrą samotny adept sztuki budowy makiet, Tomasz
„Flotoma”Florczak róznież swą drogą idący, wreszcie my wesoła kompania z Łodzi
miasta, z odłamu umiarkowanie radykalnego.
Jeszcze kilku innych których z nazwiska nie znam, oraz niemała grupa złaknionych
wiedzy.
A brakło wyznawców ultra ortodoksyjnego nurtu lewinizmu „ Turkistów” z Bytomia,
nie pojawili się obrażenia jak zwykle „Fremiści „ z grodu gdzie bestia nie wie
do czego służą dziewice, nie wspomnę o braku przedstawiciela, choćby jednego, z
zakonu „Geriatros” ze Stolycy, o innych nie wspomnę.
Mimo braku tak wielu „znakomitości”i parszywej pogody pierwsze warsztaty
modelarskie okazały się wielce udaną imprezą, a o tym po kolei.
Część naszej ekipy Michał „Acid” Górecki , Grześ „Teletubiś” Szych, i Radek
„Kudłaty” Pasternak pojechali już w piątek, co z pewnością wpływ na ich kondycję
miało niebagatelny, a na co spuśćmy zasłonę miłosierdzia, reszta czyli ja i nasz
Prezes Piotr Chorąży pojechaliśmy w sobotę skoro świt, około ósmej godziny.
Pociągiem dotarł w piątek nasz kompan Irek „Parowozik” Rokosz z Żabiej Wólki.
Cały ten wyjazd niezmiernie męczący był dla Piotrka, bo w noc przed nim spał
niewiele i na miejscu długie rozmowy nocne, sen uniemożliwiające, zmęczenie
spotęgowały, dodatkowo jeszcze nie mógł się zdrzemnąć bo prowadził, nauczka na
przyszłość coby inaczej planować marszrutę.
Sobota, powitani przez Prezesa Prezesów Ryśka Pyssę, uścisnąwszy znajomych i nie
całkiem, rozkładamy się z naszymi szpargałami, i zaczynamy dobrą jak się okazało
zabawę.
Piotrek z Irkiem waloryzują tabor, Kudłaty szutruje tor na module który
zabraliśmy do ćwiczeń , Michał trochę waloryzuje trochę składa wagony, ja się
włóczę od stolika do stolika, zabieram trochę głos podczas wykładu Mesera na
temat fototrawienia.
Ciągle się ktoś przysiada, pyta, dyskutuje, mieszają się obsady stolików,
okazuje się że każdy może się czegoś nowego nauczyć, i może nauczyć kogoś,
absolutny brak zadęcia, atmosfera rodzinna.
Poznajemy coraz nowych ludzi, sympatycznego Pana z Piły, z Piaseczna z którym
przegadaliśmy szmat czasu, a którego odwiedzimy jak tylko zejdą lody z ziemi
naszego kraju.
Okazuje się że nie jesteśmy tacy straszni jak niektórzy myśleli.
Leszek Lewiński prosi Kudłatego o pomoc w sadzeniu trawy, epokowa chwila nasz
Radek uczy Mistrza sadzić trawę, a morał z tego że nie wstyd prosić o pomoc.
Mija szybko czas, przerwa idziemy na obiad, krótki spacer któremu absolutnie nie
sprzyja pogoda, wracamy na salę.
Jedynym mankamentem jest mizerne oświetlenie, ale staramy się jakoś to przeżyć,
pracy huk, Piotrkowi Krzykowskiemu pokazuję jak się składa trawionki,
dyskutujemy trochę o oprzyrządowaniu i technologiach.
Zbliża się koniec dnia, Rysiek zaprasza obecnych na kolację w piwnicy która od
lat jest nawiedzana przez nas, ma swój klimat i urok, zasiadamy i w skupieniu od
czasu do czasu wtrącając dowcipne uwagi, spożywamy dary Boże.
Po kolacji dyskusja na temat kondycji polskiego modelarstwa kolejowego,
przyszłości, projektu naszej krajowej normy dotyczącej budowy makiet i wielu
innych istotnych spraw.
Po raz pierwszy dyskusja ma przebieg konstruktywny, brak złośliwości, przytyków,
same konkrety, widać że zachodzą pozytywne zmiany, szkoda tylko że obrażeni na
wszystko i wszystkich nie biorą udziału w tejże, może kiedyś dojdziemy do tego
że robimy to samo dla przyjemności, nie po to by zbawić świat.
Objedzeni wracamy na kwaterę, odwiedzamy Żabkę i oddajemy się dyskusji aż po
świt.
|
|
|
Czterch muszkieterów
foto: Paweł Radecki |
Ogrodnik Kudłaty
foto: Paweł Radecki |
Nasza brygada przy pracy
foto: Przemek Sello |
|
|
|
Warsztaty samochodowe Tomka Florczaka
foto: Przemek Sello |
Kudłaty uczy Mistrza sadzić trawę
foto: Jarek Kozłowski |
Kolacja Mistrzów
foto: Przemek Sello |
O czwartej Grześ budzi mnie proponując tabletki na lepsze trawienie, ta cholera
się wymyka i szukamy jej w ciemnościach, świt (około 7.30) kąpiel szurum burum,
i na śniadanko w stołówce internatu.
Około dziewiątej zjawiamy się w szkole, Leszek prowadzi szkolenie na temat
konstruowania rozkładu jazdy, okazuje się ze nie jest to tak przerażające jak by
się zdawało, bierzemy się do roboty i my.
W tzw. międzyczasie poszliśmy z Kudłatym fotografować tramwaje oraz na kawę,
zaczyna lać, jedyny otwarty lokal to McDonald, w szumie rozmów (około 10 rano w
niedzielę, tłok jak cholera) obserwując durne teledyski na telebimkach, oraz
wpatrzonych nie mniej durnie w obrazki młodych ludzi, pijemy to co przypomina
kawę i herbatę i wracamy do kolegów.
|
|
I znów My
foto: Przemek Sello |
Nasz Mistrz i Małgorzata innego Mistrza
foto: Paweł Radecki |
To co miłe szybko się kończy, łzy pożegnania uściski całusy, wpisy w
sztambuchach , czas nam, postanawiamy wracać inną niż autostradowa drogą, ze
względu na monotonię podróży wspomnianą trasą.
Jemy obiad w mlecznym barze, i w drogę, pierwszy postój w okolicy kopalni węgla
brunatnego, oczywiście w celu złapania „krokodyli”, se stoimy, Piotrek mruży
oczęta, nagle jest pomyka nasypem, nie wysiadając przez otwarte drzwi cykamy
fotki, jedziemy dalej by po kilku minutach złapać drugi skład jadący w stronę
stacji załadowczej.
|
|
|
Cudo wśród pól
foto: Paweł Radecki |
Pierwszy krokodyl
foto: Paweł Radecki |
Krokodyl drugi
foto: Paweł Radecki |
Gnamy dalej co chwilę leje, co chwilę wychodzi na moment słońce, koszmarna
pogoda, robi się szaro wjeżdżamy do Sompolna, którego historię i wygląd znam z
literatury i opowieści kolegów, niestety zastajemy ruiny, z niegdyś tętniącej
życiem dużej stacji wąskotorowej niewiele zostało, widok zaiste przygnębiający.
|
|
|
Budynek stacyjny
foto: Paweł Radecki |
Sompolno ruiny
foto: Paweł Radecki |
Dawna lokomotywownia
foto: Paweł Radecki |
Nadchodzi ciemność, w obawie by nie zabrała naszych dusz, odjeżdżamy
śpiesznie, jeszcze tylko zbiorowy najazd na „kibelek” na stacji benzyniastej i
do domu.
Docieramy do klubu około dziewiętnastej, szybkie rozpakowanie, chwila oddechu i
na kwatery, czas wracać.
W imieniu swoim i kolegów dziękuję wszystkim obecnym za dwa dni świetnej zabawy
i relaksu, który jest niezbędnym w życiu dorosłego człowieka.
Z powodu „padnięcia” matrycy w aparacie Michała, oraz mojemu gapiostwu zdjęć
posiadamy niewiele, z tego też powodu posiłkować się będziemy zdjęciami Przemka
Sello i Jarka Kozłowskiego którym dziękuję za zgodę na publikację tychże.
Dla Was w absolutnym skrócie, po tygodniu relację napisał Kpt.Nemo
|